Krzesła wyszperane z babcinej piwnicy (niestety nie mam zdjęć stanu pierwotnego, ale nie był za ciekawy). Wykonane z buczyny, z poniszczonym i popękanym lakiem oraz popsutymu poduszkami siedzisk klasyfikowały się wg właścicielki tylko na śmietnik.
Popsute siedziska ze zgniłą tapicerką od razu wylądowały na śmietniku, a krzesła przywiozłam do domu. Pożółka papierowa metka głosiła, że zostały wyrodukowane w '57 w Rumunii. Zostały do czysta wyszlifowane ukazując piękne bukowe drewno. Ja jednak miałam ochotę na kolory. Posatwiłam na szlachetne bordo i stare złoto. Krzesła w pierwszej fazie pomalowałam na czarno. Następnie nałożyłam głebokie bodro w kilku warstwach, pozostawiając lekkie prześwity czarnego. Stolarz w puste miejsca wyrzuconych siedzisk zrobił balaty ozdobine po obwodzie frezem pasującym do frezów na oparciu.
Chętnie zaadoptuję inne stare krzesa :)
no właśnie ja też zaadoptuje
OdpowiedzUsuńwyszły WAM cudnie
Carr jak zaadoptujesz to mogę pomóc pzerobić, a z tymi krzesłami to u mnie zawsze wakat :/ chwilowo mam nowy stół na 6 osób i dwa krzesła i to w dodatku za niskie gdyż moja babcia miała manię skracania nóg od krzeseł
OdpowiedzUsuń